niedziela, 22 kwietnia 2012

Prezenty Urodzinowe :)

Co prawda urodziny mam za 2 tygodnie dopiero ale już się nie mogłam doczekać prezentów więc namówiłam mojego mężczyznę żeby mi kupił wcześniej  :P

1. The Balm- Mary-Lou-Manizer, czyli mój wymarzony rozświetlacz.


Po lewej w świetle dziennym, po prawej w sztucznym

2. Paint Pot- MAC, kolor Painterly. Kolejna rzecz która mi się marzyła już jakiś czas- jest to najgenialniejsza pod słońcem baza pod cienie, która już sama w sobie ma cudny kolor pudrowego różu



3. Mineralize Skinfinish Natural- MAC, kolor Medium. Prasowany puder mineralny, którego można używać na podkład lub samodzielnie gdyż można nim uzyskać mocne krycie. Czytałam dużo pozytywnych recenzji o nim ale osobiście jeszcze nie użyłam więc nie wiem jak się sprawuje

4. Puder brązujący i róż FM. Puder w kolorze Chot Choccolate, róż- Sun Touch. to juz w sumie kupione tak spontanicznie i dodatkowo


I jeszcze inne ostatnie zakupy:

- Kupiłam w końcu podkład Flower Perfection w postaci testerów. Za 36ml podkładu zapłaciłam 30zł (30ml w sklepie kosztuje 60zł)

-cienie MIYO. Ich cienie perłowe w konsystencji są identyczne jak cienie KOBO-takie jakby lekko tłuste, bardzo mocno napigmentowane


ALE BĘDĘ MALOWAĆ :D

środa, 11 kwietnia 2012

BEAUTY BLENDER- warto? nie warto?

A dokładnie jego odpowiednik kupiony na e-bayu za kwotę 15zł w przeliczeniu na złotówki.

 Czytając liczne recenzje porównawcze oryginału z odpowiednikiem większość zgodnie twierdzi że nie ma różnicy w efekcie końcowym jaki dają obydwa produkty.
Gossmakeupartist też apeluje aby nie dać się zwariować i jego zdaniem nie ma żadnej róznicy w działaniu obydwu produktów i żeby nie przepłacać za oryginał. I nie obrażając nikogo-bardziej wierzę jemu niż jakimś dziewczynom które dostały do testów gąbkę za darmo i ja wychwalają, zwłaszcza że jak potem wyszło, firma wymaga od nich pozytywnych recenzji.
Ja porównania z oryginalną gąbeczka nie mam ale też jestem zdania że troszke zdrowego rozsądku sie przydaje i za gąbkę do makijażu 100zł nie dałabym nawet gdyby mi się przelewało.

A teraz o moim jajeczku a raczej serduszku.

Wygląda tak-na sucho
A tak na mokro
Po zmoczeniu wyraznie zwiększa swoje rozmiary.
Gąbeczka jest miękka i miła w dotyku, absolutnie nie przypomina tradycyjnych gąbek do makijażu.

BB w pytaniach i odpowiedziach:

1. Czy chłonie podkład??
Nie aż tak. *ALE UWAGA* rozrzedza podkłady przez to że jest wilgotna. I o ile opcja ta jest super przy cięższych podkładach lub korektorach (pięknie sobie z nimi radzi) to już przy lżejszych kosmetykach nie. Używanie gąbki do lekkich podkładów jest moim zdaniem totalnie bez sensu bo: albo będziemy chodziły z prześwitami na buzi albo będziemy musiały użyć drugiej porcji podkładu żeby uzyskać stopień krycia taki, jak przy użyciu pędzla i jednej porcji podkładu.

2. Czy na gąbce zostają plamy od podkładu??
NIE. Szczerze mówiąc sama się zdziwiłam bo kolor mojej to jaśniuteńki róż i myślałam ze po jednym użyciu będzie na stałe pomarańczowa. A tu niespodzianka! Po tygodniu użytkowania gąbka wygląda tak:
Jest czyściutka. Za to plus.

3. Czy długo schnie?
Stosunkowo długo, jednak wydaje mi się że w tym przypadku to nie ma większego znaczenia ile czasu schnie bo i tak używa sie jej na mokro...

Moje spostrzeżenia:

PLUSY:

- mniejszy koniec bardzo fajnie rozprowadza korektor pod oczami

- ogólnie tak jak napisałam wyżej- jak dla mnie produkt dobry ale tylko do ciężkich podkładów. Przy lekkich efekt jest opłakany albo trzeba zużyć co najmniej 2 razy wiecej produktu niż normalnie

- ładnie blenduje różne kolory podkładów przy modelowaniu twarzy

MINUSY:

- aplikacja podkładu zajmuje dużo wiecej czasu niz normalnie-trzeba najpierw zmoczyć gąbkę a potem od razu ją umyć (najlepiej antybakteryjnym mydłem)- co może przeszkadzać podczas porannego pośpiechu

- gąbkę trzeba wymieniać co kilka miesięcy bo pomimo regularnego czyszczenia staje się siedliskiem bakterii w przeciweństwie do pędzli które służyć mogą przez wiele lat

- gąbka nie nadaje sie raczej do malowania wielu osób z powodów higienicznych. Jeśli więc ktoś maluje inne osoby musiałby mieć tych gąbek co najmniej kilka a i tak ryzyko że ktoś coś od kogoś złapie-jest. Pędzel w tym wypadku jest dużo bardziej higieniczną opcją


No i moje STANOWISKO KOŃCOWE w sprawie gąbki- kupić? nie kupić?

MOIM ZDANIEM są dwie opcje:

- jeśli ktoś nie ma za dużo pieniędzy i chce kupić coś co posłuży mu przez lata- polecam się wstrzymać i odłożyć na porządny pędzel typu FLAT TOP- pieniądze będą wydane raz a porządnie

 - natomiast jeśli ktoś lubi nowinki, zajmuje się lub interesuje wizażem i po prostu lubi być na bierząco, lubi gadżety lub po prostu MA OCHOTĘ kupić sobie BB to polecam  :)
Zawsze to jakieś nowe doświadczenie.
Ja natomiast nie polubiłam Blendera na tyle żeby się nim zachwycać jakoś szczególnie, nic nie zastąpi mi moich pędzli. A opinie że BB daje efekt Airbrusha uważam za MOCNO przesadzone
 AMEN :)

wtorek, 10 kwietnia 2012

JAK SAMODZIELNIE SPRASOWAĆ CIENIE??

Dziś powracam z przepisem na samodzielne sprasowanie cieni sypkich (lub innych sypkich kosmetyków, np pudrów).

Można znaleźć mnóstwo takich wpisów w internecie lecz od ich nadmiaru głowa może rozboleć, jedne podają że wystarczy sam spirytus, w innych z kolei mamy całą listę półproduktów.

Postanowiłam na własną rękę spróbować i podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami.
Wybrałam moim zdaniem najbardziej logiczną metodę i wyszło super, ale po kolei:

Potrzebujemy:
- sypki kosmetyk który chcemy sprasować
- spirytus rektyfikowany (ok.96% alkoholu)
- glicerynę (dostępna w każdej aptece)
- pustą paletkę gdzie będziemy umieszczać i prasować cień
- mały pojemniczek w którym będziemy mieszać cień
- coś do mieszania
- monetę lub coś okrągłego wielkości naszej foremki na cień do której będziemy go przenosić oraz suchą szmatkę (moze być papierowy ręcznik kuchenny)

Wykonanie:

1. Na początku spirytus mieszamy z niewielką ilością gliceryny ( ja na 200ml spirytusu dałam 5 kropelek gliceryny)

2. Sypki cień (ok. 1,5-2 gramy) przesypujemy do pojemniczka w którym będziemy go mieszać ze spirytusem.

3. Dolewamy nasz spirytus z gliceryną tak, żeby powstała niezbyt gęsta papka o dość zwartej konsystencji-coś przypominającego surowe ciasto(ja na 2 gramy cienia dawałam ok.1,5 łyżeczki spirytusu. Jeśli doleje nam się za dużo to też się nic nie stanie gdyż spirytus odparuje pózniej ale łatwiej jest przetransportować tą papkę jak jest w miarę zwarta)

4. Dokładnie mieszamy

5. Przenosimy do pustej foremki na cień, rozkładamy go w niej równomiernie

6. Po ok. pół godziny prasujemy nasz cień- monetę owijamy w szmatkę (ja robiłam to za pomocą papierowego recznika kuchennego) i dociskamy mocno cień

7. Zostawiamy cień do całkowitego wyschnięcia( najlepiej na całą noc)

8. TADAAMMM!! Możemy się cieszyć naszymi nowymi cieniami:)


UWAGI:

- Tak jak pisałam wcześniej- nic się nie stanie jeśli doleje się nam za dużo spirytusu-można wtedy dosypać cienia, jednak istnieje ryzyko że nie zmieści nam się całość do foremki, lub po prostu wlac to w takiej bardzo płynnej formie jaką mamy- nadmiar spirytusu i tak odparuje

- Proporcje które podałam odnoszą się do standardowego wkładu do palety takiego jak znajdziemy w Inglocie, MAC-u, Kobo itp, czyli o średnicy 26mm. Są one również orientacyjne, przy dwóch pierwszych wkładach sama robiłam to "na oko", jak spróbujecie to same już będziecie wiedziały o co chodzi:)

- Skąd wziąć puste wkłady?? Niestety w Inglocie nie sprzedają. Można więc nie wyrzucać wkładów po starych cieniach, lepiej jednak kupić paletkę z wkładami gdzieś w internecie-ja moje dorwałam na e-bay'u po 3 dolary za sztukę(czyli za ok.10zł), paletka mieści 15 cieni ale są też większe lub mniejsze( 10 lub 28sztuk cieni)

- Po co w ogóle prasować cienie??- już mówię:) Po pierwsze- ogromna oszczędność miejsca w kufrze lub w szafce gdzie trzymamy kosmetyki-paletka ma wymiary 15cm x 10cm x 1cm natomiast 15 pojemniczków z sypkimi cieniami duużo więcej.
Po drugie- cienie prasowane są zdecydowanie łatwiejsze w aplikacji, natomiast w sklepach ciężko znalezć tak ładne, roziskrzone cienie w wersji prasowanej. Dlatego też można je wykonać samemu:)

- Metodą tą mozna także naprawiać cienie które nam się pokruszyły np na skutek upadku. Wystarczy wtedy skruszyć taki cień do końca i dalej postępować według instrukcji:)

- Najmniejszą dostępną pojemnośc spirytusu jaką udało mi sie znalezć to 200ml, natomiast do sprasowania 15 cieni i 1 pudru zużyłam ok. 1/3 butelki, więc taka ilość wystarczy na bardzo dużo kosmetyków:)

Kilka słów odnośnie wykonanych w ten sposób cieni:

Metoda ta jest całkowice bezpieczna, alkohol rektyfikowany jest to alkohol oczyszczony, zdatny do picia(używany m.in. do wyrobu nalewek), używany także w celach medycznych. Po odparowaniu nie zostawi więc w naszym cieniu żandego "syfu chemicznego"
Gliceryna zaś jest związkiem powszechnie stosowanym w przemyśle kosmetycznym jako jako substancja nawilżająca i wygładzająca.

Cienie które zrobiłam są niesamowicie miękkie i kremowe. Bardzo łatwo nakładają się na pędzel, nie pylą (no chyba że zaczniemy krecić pędzlem w cieniu), super rozprowadzają się na oku. Wydaje mi się jednak że przez ta miękkość mogą nie przetrwać upadku na podłogę więc radzę uważać

No i pokażę Wam jak prezentuje się moja paletka
Kilka przykładowych cieni na skórze
I puder sypki Paese, który normalnie wyglada tak:
A teraz tak:

Witam wszystkich:)

Jest to moje drugie podejście, mam nadzieję że tym razem będzie udane.
Jednocześnie zapraszam do odwiedzenia mojego drugiego bloga martucha880.pinger.pl  oraz strony na Facebooku  http://pl-pl.facebook.com/pages/Marta-Gajda-Make-Up/126318717452509   gdzie zobaczyć można moje prace.